Stare Szpaki 26  (83) 358 76 52   parafiaszpaki@gmail.com A A A  

Powstanie kościoła

Historia powstania kościoła i parafii w Szpakach wiąże się z czasami unickimi. Po uzyskaniu wolności w 1918r rozpoczęły się czasy radości. Wszyscy mieszkańcy Szpaków mogli uczęszczać do kościoła katolickiego; zostali w parafii Górki. Wieś przedtem rozdarta podziałami obecnie żywo zabrała się do pracy na rzecz środowiska i społeczności wsi. Dzieci szpakowskie uczęszczają do szkoły w Szpakach – początkowo prywatnej, potem do publicznej; powstaje potem Ochotnicza Straż Pożarna. Mieszkańcy Szpaków udzielają się w parafii Górkach. Mężczyźni od 1929 tworzą orkiestrę, która uświetnia uroczystości kościelne. Straż pożarna bierze udział w gaszeniu pożarów, które zdarzają się dość często w okolicy. We wsi działa Koło Gospodyń i Kółko Rolnicze „Niwa ”. Zostaje pobudowany i oddany do użytku 1933 Dom Ludowy i Remiza. W dalszej kolejności powstaje inicjatywa budowy szkoły. Niestety wojna przekreśla to zamierzenie.

W czasie wojny mieszkańcy wsi biorą udział w działaniach wojennych. We wrześniu 1939 r. m.in. zginął w Borach Tucholskich Jan Patralski, w Ostaszkowie – Katyniu Jan Szpura. Ludwik Kruk brał udział w bitwie pod Monte Casino. Za udział w walce otrzymał odznaczenie, które znajduję się jako wotum w głównym ołtarzu dzisiejszego kościoła. Odznaczył się również Franciszek Piałucha – mechanik pokładowy samolotu bojowego.

Jeszcze przed wojną prawdopodobnie po roku 1927 pojawiła się myśl o podjęciu inicjatywy budowy kaplicy w Szpakach. Do Górek – parafii było dość daleko. Przy ostrych zimach i błotnistych drogach do kościoła można było dostać się tylko furmanką. Tak, że w zasadzie szpakowscy parafianie bywali w nim nie w każdą niedzielę – nie wspominając o chorych i dzieciach. Prawdopodobnie wraz z odznaczeniami dla unitów otrzymanymi w  1927 roku ówczesny Papież Leon XIII przeznaczył pewną sumę na wybudowanie pamiątkowej kapliczki w Szpakach, o której to wspomina Florentyna Piotrowska w liście pisanym do biskupa siedleckiego w 1953 roku.

Pomysł ten nie został zrealizowany. Lata wojny; pierwsze lata po wojnie, to tak, jak w całym kraju „trudne czasy”. Prześladowania wywozy na roboty do Niemiec, troska o przeżycie, łapanki, prace konspiracyjne; udział w AK to tylko niektóre hasła wiążące się z czasami wojny. Potem pierwsze lata powojenne; partyzantka i wreszcie maj 1952r – aresztowanie i osadzenie w więzieniu mieszkańców wsi Szpaki za działalność w Armii Krajowej. W 1953r w styczniu zostaje we wsi oddana do użytku nowo wybudowana szkoła w Szpakach. A już w lipcu tegoż roku pojawia się pierwsza prośba napisana do biskupa siedleckiego o pozwolenie budowy kaplicy w Szpakach. Są to czasy trudne. Czasy Polski Ludowej. Aby dostać pozwolenie od władz duchownych należało najpierw uzyskać od władz państwowych a z tym nie było łatwo!

Mieszkańcy Szpaków w swojej prośbie skierowanej do biskupa piszą z wielkim zatroskaniem o rozwój duchowy wsi; piszą o osłabieniu ducha wiary w potomkach unitów; o tym, że brakuje im opieki duszpasterskiej, poczuwając się do winy, że nie uczęszczają dość regularnie na Mszę Św. Wiąże się to również z przygnębieniem, jakie poruszyło wieś spowodowane aresztowaniami. Z tym, że potrzebna jest kaplica w Szpakach zgadza się ówczesny ks. Proboszcz w Górkach – ks. M. Bujno, pisząc w wyjaśnieniu dotyczącym sprawy prośby swych parafian ze Szpaków. Jednocześnie wyraża obawę, czy jeśli powstanie kaplica w Szpakach, będzie mógł podołać wszystkim obowiązkom duszpasterskim, bowiem na parafii w Górkach pracował wówczas sam.

Następna  data pisma wysłanego do Kurii w Siedlcach to styczeń 1957r. Pismo zwiera prośbę ponowną o błogosławieństwo ks. Biskupa i wyrażenie aprobaty na budowę świątyni (kaplicy w Szpakach). Prace wokół tej sprawy to nie tylko pisma wysyłane do Kurii, prośby delegacji wysyłanej przez mieszkańców do Górek i Kurii w Siedlcach to również pierwsze zbiórki pieniędzy na budowę kościoła, wieczory zimowe, kiedy najbardziej zapaleni pomysłem mieszkańcy zbierają się, radzą i i snują plany budowy. Z tego okresu zachował się protokół zebrania wiejskiego. Zbiórkę na cel budowy zapoczątkowała Florentyna Piotrowska – wnuczka zesłańca za wiarę – unity Stefana Piotrowskiego. Była ona jednocześnie orędownikiem tej sprawy u biskupa Świrskiego.

Pierwszy pomysł na kaplicę wiązał się z wybudowaniem przez Zaliwskiego Edwarda ok. roku 1946 drewnianego młyna. Żona jego, Maria, po śmierci męża, zaofiarowała się przeznaczyć ten piętrowy budynek na kaplicę. Jednak, ponieważ był on na prywatnej posesji nie wyrażono na to zgody. Wobec tego poszukiwano innego lokum. Znaleźli się ofiarodawcy działek budowlanych: Jan Rumowski, Józef Saczuk, Józef Baj, o powierzchni 18 arów. Ich działki położone w środku wsi między Nowymi a Starymi Szpakami stać się miały placem kościelnym. Ukonstytuował w lutym się również Społeczny Komitet Budowy Kościoła. Byli to ks. proboszcz M.Bujno, Jan Rumowski, Jan Baj, Antoni Rumowski, Ludwik Kruk, Adam Kruk, Antoni Grzesiewicz, Zygmunt Piotrowski, Kwiryn Kadłubowski, Jan Suszko, Stanisław Szysz, Jan Saczuk, Józef Walczuk, Stanisław Patralski, Jan Oleszkiewicz, Kazimierz Szpura, Leonard Rumowski i Adam Rumowski. Ich podpisy widnieją pod pismami kierowanymi do kurii.

Mimo trudności prace wokół budowy kościoła trwały. Jeszcze w roku 1956 jesienią i zimą rozpoczęto  pozyskiwanie drzewa na budowę. Mieszkańcy pracowali na wyrębach leśnych i jako zapłatą mogli otrzymać drzewo na budowę. Drzewo to, po skończonej pracy, zwozili prosto z lasu na plac przeznaczony pod budowę kościoła. Ofiarnie włączyli się do tego mieszkańcy Szpaków. Zwożono drzewo czym kto mógł, wozami gumowymi i  żelaznymi kilkanaście dni. Dużo drzewa ofiarowali sami szpakowianie, a także mieszkańcy okolicznych wiosek.

Wczesną wiosną 1957r rozpoczęto wykopy pod fundamenty. Kopano ręcznie. Robili to przeważnie młodzi mężczyźni, a kobiety fartuchami i koszykami nosiły kamienie, zasypując fundamenty. Nadzór fachowy prowadził murarz z Platerowa – p.Antoni Dudziński. Jednocześnie z fundamentami trwała praca nad obróbka drewna. Praca była trudna i ciężka. Drzewo przenoszone na belki i krokwie należało pociąć piłą ręczną. Była to praca mordercza, ciężka i wyczerpująca. Ale zapaleńcy mieli wiele sił. I znowu jak w czasach unickich upór i zahartowanie w trudnościach pozwoliły, że nikt nie rezygnował z pracy na rzecz budowy kościoła. Była to przecież wiosna, trzeba było wykonywać zwykłe prace w polu. Często kobiety zastępowały mężów w pracach polnych czy przy gospodarstwie, a mężowie pracowali na placu budowy. Oczywiście jak się w takich sytuacjach zdarza nie wszyscy!

Następnie zgodzono stolarza z okolic Mierzwic p. Stanisława Stasiuka, który miał stawiać konstrukcję nośną tzw. Krokiew (szkielet całego budynku).  „Zgodzono” stolarza „na dniówkę”.  Do pomocy przychodziło bardzo dużo ludzi; w dodatku było wielu stolarzy – stąd prace posuwały się szybko i w krótkim czasie w czerwcu 1957r stanął szkielet świątyni . Należy nadmienić, że prace prowadzone były cały czas nielegalnie, ponieważ brak było pozwolenia na budowę ani zatwierdzenie planu – stąd budowę zeznano za „dzikie budownictwo” i zaczęły się kłopoty. Milicja zaczęła straszyć mieszkańców, a zwłaszcza komitet aresztowaniami. W tym czasie zwracano się za pośrednictwem ks. proboszcza M. Bujno o pozwolenie na budowę kaplicy władzy duchownej, a następnie za jej pośrednictwem władzy administracyjnej ( pismo z dn. 24.06.57r ).

Projekt kaplicy dostarczony do kurii został zatwierdzony przez Kurię decyzją z dn. 27.06.57r. z adnotacją, że dalsze budowanie kaplicy bez pozwolenia władz administracyjnych jest bezprawiem. Członkowie Komitetu Budowy zostali ukarani grzywną pieniężną, jednak nikt nie został aresztowany – budowę przerwano aż do jesieni. Jesienią  1957r. prace wznowiono. Przystąpiono do obijania deskami z zewnątrz konstrukcji nośnych. Praca przebiegała dość sprawnie. Zbierano także siemię lniane, gotowano je, sporządzono sposobem gospodarczym pokost, którym zakonserwowano zewnętrzne ściany kościoła. Przed zimą pokryto dach płytkami z eternitu. Zima przerwał dalsze prace budowlane. Wiosną 1958r. zaczęto obijać ściany wewnętrzne płytami, wylano także cementowe posadzki. Trwały dalej prace wewnątrz kościoła.

We wrześniu obiekt został zelektryfikowany. W budynku tym ustawiono stół z ołtarzykiem i opracowano pierwsze nabożeństwa: różaniec, majowe. Przewodniczyła modlitwom p.Jadwiga Muszyńska żona Kazimierza, kobieta religijna, obdarzona wspaniałym głosem. Przez  wiele lat w kościele śpiewała godzinki i przewodniczyła innym modlitwom. Niestety już nie żyje. W dalszym ciągu prowadzono prace wewnątrz kościoła. Potrzebne były pieniądze. Zbiórki prowadzono wśród mieszkańców Szpaków oraz w sąsiednich wioskach. Czego dowodem są listy, w których notowano sumy pieniężne. 

1959 rok – zaczyna się wykańczanie wewnątrz budynku. Chcąc wyposażyć świątynię poszczególne strony deklarowały się, że sfinansują i zakupią potrzebne elementy. Kobiety zobowiązują się, iż same pokryją koszty budowy ołtarza głównego i namalowania obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Znalazły odpowiedni wzór ołtarza, pojechały do Białej Podlaskiej i zamówiły jego wykonanie u miejscowego stolarza ( przeprowadziły zbiórki i uzbierały 23000zł ). Obraz M.B.Cz. namalował malarz z Warszawy na lipowej desce. Lipę ścięto w szpakowskim lesie, a deski suszyły kobiety na piecu węglowym. Ołtarze boczne wykonali stolarze ze Szpaków. Stacje Drogi Krzyżowej namalował malarz z Chłopkowa – pan Maryniak.

Figurę św. Antoniego ufundowała Florentyna Piotrowska z Siedlec – wnuczka zesłańca. Ona także podarowała krucyfiks, który obecnie znajduje się na stoliku z darami. Przeprowadzano zbiórki w naturze  wśród mieszkańców i w sąsiednich wioskach. Po sprzedaniu pieniądze przeznaczono na budowę świątyni. Zbierano zboże i kartofle w Czeberakach (na sumę 1004zł) w Kornicy (1650zł), Czuchlebach. Trudno jest dzisiaj wymienić wszystkich ofiarodawców. Zbiórki przeprowadzano wielokrotnie. Na rzecz budowy zorganizowano loterię fantową uzyskując 3058 zł 65 gr, zorganizowano także przedstawienie, za które uzyskano 1630 zł.

Byli to ofiarodawcy indywidualni z innych miejscowości . Powtarza się nazwisko Florentyny Piotrowskiej z Siedlec, Wacława Gawrysiuka, Jana i Apolonii Sterniczuk z Czeberak. Ambonę wykonał Walczuk Franciszek, który przez wiele lat pełnił rolę organisty w kościele. W dalszym ciągu trwały prace wewnątrz świątyni, malowanie, montowanie ołtarzy, ambony, wykonanie schodów przed świątynią, balustrady oddzielającej ołtarze od wnętrza Kościoła. Kupiono także część chorągwi oraz ornaty i kapy za zebrane ofiary. Pozostałe chorągwie wyszyły same kobiety. Wyszyły także komże i szaty liturgiczne. Wiele serca i pracy krawieckiej włożyła nie żyjąca już Barbara Rumowska, żona Leonarda. Mężczyźni wymurowali schody do głównych i bocznych drzwi wyjściowych oraz schody prowadzące na drogę wiejską.

Młodzież męska ufundowała figurę Pana Jezusa leżącego w grobie. Zasłonę z obrazem św. Józefa Robotnika do ołtarza głównego ufundowali imiennicy świętego z całej wioski. Obraz namalował p. Maryniak. Plac ogrodzono sztachetami, a przy wejściu głównym kowale wykuli metalową bramę. Kiedy kaplica była gotowa zaproszono księdza proboszcza Górek M. Bujno, aby dokonał przeglądu gotowego dzieła, ocenił i doradził. Podczas tej wizyty ksiądz wyraził wątpliwości, czy Szpaki otrzymają pozwolenie na wyświęcenie kościoła.

Czas mijał, ludzie niecierpliwili się. Pisali prośby do Kurii. Jednocześnie trwały prace w doposażeniu kaplicy. Kobiety haftowały obrusy, wyszywały chorągwie i feretrony. Zbierały fundusze na zakup szat liturgicznych. A pozwolenia na wyświecenie i użytkowanie świątyni nie było ( tak wspomina te czasy jedna z najstarszych mieszkańców Szpaków, p. Stanisława Suszko). Pojechała wreszcie delegacja ze wsi do Warszawy do Wydziału Wyznań Religijnych z prośbą o wydanie pozwolenia na wyświęcenia kościoła. Tam im powiedziano, że nic im nie wiadomo o budowie kościoła. Kuria nie powiadomiła w/w Wydziału i delegacja ze wsi zwołała się do Kurii Diecezjalnej w Siedlcach – o wystąpienie z wnioskiem. Po wielu wizytach w marcu 1969r Kuria Siedlecka wystąpiła do Prezydium Woj. Rady Narodowej w Warszawie o wydanie pozwolenia na otwarcie kaplicy dla sprawowania kultu religijnego ( pismo z 23 marca 1960r ).

W tym czasie również sprawą kościoła zaczęli się interesować księża z kościoła narodowego. Oni to chcieli odprawić w kościele nabożeństwo i uświęcić go. Jednak mieszkańcy zorientowali się w sytuacji i powiadomili ks. proboszcza z Górek, poradzili się także ks. kanonika z Sarnak. Ten zabronił wpuszczać ich do kościoła. Tak też uczyniono. W dniu przyjechania domniemanych księży zebrali się mieszkańcy całej wsi i do kościoła ich nie wpuszczono. O tym fakcie zawiadomiono Kurię w Siedlcach. Delegacja odkryła jeszcze jedną drogę do Siedlec, stosowne pismo w tej sprawie wysłał również ks.proboszcz z Górek.

Wreszcie 11 marca 1961r decyzją Wydziału do Spraw Wyznań Prez. Woj. Rady Narod. w Warszawie pozwolono na użytkowanie kaplicy. Na cześć o tym (jak piszą mieszkańcy wioski) w całej wsi zapanowała ogromna radość. Całe zaangażowanie, trud, praca została nareszcie wynagrodzona i uwieńczona sukcesem. Wyświęcenie kościoła miało odbyć się 9 kwietnia 1961r o godz. 12:00. Zaczęto czynić ostatnie przygotowania do uroczystości. Całe Szpaki przybrały odświętny wygląd. Od samego rana szpakowianie gromadzili się przy kościele. Przybyli również zaproszeni goście. O godz. 9:30 przyjechał ks. bp. Świrski z asystą i od razu wyświęcił kościół. Potem odbyła się msza św. o godz. 12:00. Na uroczystości przybyło wielu księży z sąsiednich parafii. Po uroczystości mieszkańcy wydali uroczyste przyjęcie. Od tego dnia w każdą niedzielę przywożono księży z Górek, którzy sprawowali Najświętszą ofiarę w naszej świątyni. Kościółek był wypełniony po brzegi, przychodziły całe rodziny. Wszyscy czynnie brali uczestniczyli we Mszy Św.

Jak wyglądała w tym czasie kaplica przedstawia fotografia w dniu święcenia oraz spis inwentarzowy sporządzony przez przedstawiciela Kurii Diecezjalnej. Warto zauważyć, że już wtedy w głównym ołtarzu znajduje się obraz Matki Boskiej Częstochowskiej zasłaniany zasłoną z obrazem św. Józefa Robotnika. W bocznych ołtarzach znajdują się, w lewym Jan Chrzciciel, w prawym Pan Jezus w Ogrójcu. Jest jeden konfesjonał, kazalnica, brak ławek. Ludzie przychodząc przynieśli ze sobą krzesła, potem zakupiono ławki. Należy dodać, że wszystkim pracom, staraniom o budowę, pozwoleniom towarzyszyła wspólna modlitwa mieszkańców wsi zanoszona do Boga Ojca w intencji prac. To dzięki sile, jaka przyszła z tej modlitwy udało się przetrwać trudne chwile, udało się dokonać takiego dzieła


Konsekracja dzwonów 31 sierpnia 1969 roku

Kościół w Szpakach nie posiadał żadnych dzwonów, których tak bardzo pragnęli wierni. Dlatego też, miejscowy duszpasterz – ks. Karol Harazin, po zaciągnięciu opinii Rady Parafialnej zamówił w dniu 26 września 1968r. trzy dzwony spiżowe. Zamówienie złożył w Przemyślu u p. Jana Felczyńskiego, najlepszego wówczas ludwisarza w Polsce. Miały być to dzwony wagi mniej więcej 450-250 i 150 kg. W międzyczasie zorganizowano na terenie parafii zbiórkę pieniężną oraz zbiórkę szlachetnego kruszcu, jak mosiądz, miedź i brąz. Wierni z całym entuzjazmem przynosili na plebanię cokolwiek posiadali, jak moździerze, żelastwa, samowary, łuski od pocisków, stare monety i inne. W krótkim czasie zebrano ponad 600 kg tego metalu, który dostarczono do Przemyśla. I wreszcie ku ogromnej radości wszystkich, w zimowy wieczór dnia 16 lutego 1969r. przywieziono samochodem z Przemyśla trzy piękne, ozdobne, spiżowe dzwony.

Dzwon największy wagi 443 kg miał napis „Imię moje Maryja”, pod nim piękny wizerunek M.B.Częstochowskiej. Z drugiej strony dzwonu napis: „Dzwon ten ufundowali wierni parafii Szpaki, za pontyfikatu Ojca św. Pawła VI, gdy biskupem Ordynariuszem diecezji Siedleckiej był ks. bp. dr Jan Mazur, a proboszczem ks. Karol Harazin – rok 1969”. Napis taki umieszczono na każdym dzwonie. Drugi dzwon wagi 231 kg miał napis: „ Imię moje Józef ” i pod nim wizerunek św. Józefa. Trzeci dzwon, wagi 143 kg ma napis: „ Imię moje Karol ” i pod nim wizerunek św. Karola Boromeusza.

Dzwony te tymczasem umieszczono na  posadzce w kościele pod chórami. Teraz trzeba było pobudować dzwonnicę. Odczekano aż skończy się zima, zorganizowano materiał budowlany i już 22 kwietnia 1969r. rozpoczęto budowę , na cmentarzu przykościelnym, opodal bramy wejściowej. Projekt dzwonnicy dał ks. Karol Harazin. Do pracy zjawili się liczni gospodarze. Dzwonnicę pobudowano na zewnątrz z białej cegły, wewnątrz żelbeton. Przy okazji pobudowano  z tyłu dzwonnicy kaplicę dla zmarłych. I już 10 maja 1969r. dzwonnica była wybudowana. Jej górną część pokryto ocynkowaną blachą, na szczycie umieszczono duży, żelazny krzyż.

Dnia 21 maja 1969r. po południu zebrali się ponownie miejscowi gospodarze i wśród okrzyków radości i licznej rzeszy parafian, głównie dzieci, wciągnięto i zawieszono dzwony. Zawieszenie dzwonów kierował sam mistrz p. Jan Felczyński. Na koniec uroczyście zadzwoniono we wszystkie trzy dzwony, których śpiew wzruszeniem napełnił serca wszystkich. Przy zawieszeniu dzwonów obecne były i zdjęcia zrobiły Siostry Boromeuszki z Czechosłowacji. W dniu tym wypłacono p. Felczyńskiemu należną za dzwony gotówkę w sumie108 tysięcy zł.

Ukoronowanie całej pracy związanej z dzwonami była przepiękna uroczystość konsekracji dzwonów, której w niedzielę, dnia 31 sierpnia 1969r. o godz. 11-tej dokonał Najdostojniejszy Arcypasterz J.E. Ks. Biskup Jan Mazur – Ordynariusz diecezji Siedleckiej. Na uroczystość tę rozesłano około 500 zaproszeń do rodziców chrzestnych. Na uroczystość zjawiła się ogromna rzesza wiernych z bliska i z daleka. Przy pięknej, słonecznej pogodzie, przy wspaniale udekorowanej dzwonnicy, ks. Biskup w otoczeniu asysty, pośród bardzo licznych rodziców chrzestnych, trzymające kolorowe wstążeczki  zwisające z dzwonów dokonał uroczystego aktu  konsekracji. Sumę przed kościołem odprawił ks. Bolesław Krepla, Kanonik, dziekan łosicki, a Słowo Boże wygłosił Ks. Biskup. Uroczyste „Te Deum laudamus...” zakończyło uroczystość. Rodzice chrzestni dla upamiętnienia tej niezwykłej uroczystości złożyli swe podpisy w Księdze Pamiątkowej.


Zanim powstała parafia

Najdawniejsze zapisy dotyczące ziemi podlaskiej II poł. XVI wieku za panowania Zygmunta Augusta mówią, że Szpaki należały do dóbr królewskich jako wójtostwo w starostwie łosickim, powiecie mielnickim. Wójtostwo to było dość zasobne i wpłacało do skarbca starostwa wysokie podatki. Miejscowość była częściowo zasiedlona przez tak zwanych sołtysów łanowych z nadania Jana III Sobieskiego, potwierdzonego przez Sasów (do dzisiaj część pól należących do mieszkańców Szpaków mieszczących się pod lasem nazywana jest „sołtyskie”). W 1567r. wojowie ze Szpaków uczestniczyli konno i zbrojno w popisie wojskowym w Mielniku. W czasach Stefana Batorego mieszkańcy Szpaków jako piechota wybraniecka uczestniczyli w bitwie pod Wielkimi Łukami 1580r. Jeden z nich (Kuczewski) za wsławienie się w bitwie otrzymał od króla ziemie leżące między Szpakami a Kornicą.


Czasy Unickie

Początki Unii wiążą się z przyłączeniem do Korony w XIV w terenów Wołynia, Podola i Kijowszczyzny. Również na Podlasiu było wielu prawosławnych. Hierarchię prawosławną mianować musiał sam król. Jej zeświecczenie przyspieszyło przeprowadzenie reformy według postanowień Unii w Brześciu, podjętych na synodzie (6-10 październik 1596). Unici przyjęli wówczas wszystkie dogmaty katolickie. Biskupi uniccy uznali zwierzchnictwo Papieża, zachowali jednak swój grecki obrządek, własne dziedzictwo religijne i liturgiczne. Na mocy Unii Brzeskiej powstał katolicki Kościół Unicki.

Unia objęła tych wyznawców prawosławnych, którzy mieszkali w obrębie państwa polskiego. Jednak to jednocześnie spotkało się z działaniami antyunijnymi ludzi skupionych przy księciu Ostrogskim, który obraził się na twórców Unii za pominięcie jego osoby przy rozmowach w Brześciu. Po śmierci księcia Ostrogskiego jego działania poparli Kozacy, Mołdawia i Moskwa. Do dalszego rozłamu doszło w czasach Zygmunta III, kiedy na tych samych terenach działalność prowadzili biskupi uniccy i prawosławni.

Sytuacja stała się dramatyczna  w czasach rozbiorów, kiedy Rosja starała się na terenach zaboru przywracać na siłę prawosławie i w roku 1839 cały Kościół unicki w Cesarstwie Rosyjskim został przyłączony do Cerkwi prawosławnej. Pod panowaniem Romanowych powstała diecezja unicka chełmska w Królestwie Polski. Rozciągała się ona na terytorium dwóch diecezji łacińskich: lubelskiej i podlaskiej. Wśród diecezji podlaskiej znajdowało się wiele parafii unickich. Jedną z nich była Kornica, do której należały wsie: Kobylany, Walim, Kornica i Szpaki.

Przed kasatą Unii parafia unicka w Kornicy liczyła 1420 wiernych; z tego 341 mieszkało w Szpakach ( w Kornicy 630, Kobylanach 195, Walimie 210, Rudce 44). Celem rusyfikowania ludności Rosjanie utworzyli 3 cerkiewne szkoły : w Kornicy, Kobylanach, Szpakach. Jednak w Szpakach szkoła nie istniała, ponieważ jak twierdzą mieszkańcy wsi, tylko niewielka część dzieci chodziła do rosyjskiej szkoły w Kornicy. Parafie unickie: w Kornicy oraz w Chłopkowie leżały w obrębie parafii rzymskokatolickiej w Górkach  istniejącej już przed rokiem 1471. Po rozbiorach w 1797r do parafii w Chłopkowie  należeli wierni  obrządku grekokatolickiego z parafii Mielnik, Hołowczyce i Mierzwic (oprócz tego należały do niej wsie Czuchów, Hołowczyce, Hruszniew, Kisielew, Litewniki, Mierzwice, Ogrodniki, Ostromęczyn, Puczyce.). Świątynia w 1874r została zamieniona na cerkiew prawosławną. W 1890r wybudowano tu murowaną świątynię, która w 1918r została rekoncyliowana na kościół katolicki, który istnieje do dzisiaj. Stąd unici mieszkający w Szpakach mieli wokół siebie początkowo świątynie: w Chłopkowie i Kornicy. 

Prześladowania Unii wzmogły się szczególnie po powstaniu styczniowym – od czasu objęcia w Warszawie obowiązków dyrektora w Komisji Spraw Wewnętrznych i Duchownych przez kniazia Czerkaskiego tj. od roku 1864. Rosja wypowiedziała wówczas wojnę polskiemu kościołowi unickiemu a następnie samym unitom. W kolejnych rozkazach namiestnika carskiego rząd rosyjski nakazuje wykreślić wszystkich unitów z ksiąg  brackich, pousuwać z kościołów ich pamiątki, zerwać łączność z katolicyzmem łacińskim. Ponadto zakazuje się duchowieństwu łacińskiemu wszelkich zjazdów odpustowych, zabiera paszporty i rozsyła ogłoszenia, w których jest mowa, że unici na prośbę swą zostają „łaskawie przyjęci na prawosławie,  na  co cesarz i rząd chociaż niechętnie zgadzają się” (rok 1874). Zabrania się również pozwalania unitom udziału i przychodzeniu do kościołów łacińskich. Opornych księży unickich wyrzuca się ze świątyni a na ich miejsce siłą są wprowadzani prawosławni duchowni.

To spotkało się z oporem ze strony unitów, którzy mężnie bronili swej wiary, najpierw poprzez prośby kierowane do rządu rosyjskiego i do samego cesarza rosyjskiego. Kiedy to nie pomogło, wówczas lud podlaski unicki postanowił walczyć o swe świątynie, bronić wiary dziadów własna piersią. Świadectwa tej obrony i prześladowań unitów podlaskich odnajdujemy na kartkach wielu opracowań. Wśród nich cenną pozycję jest książka, której autorem jest ks. Józef Pruszkoski dziekan janowski, który żył w tamtych czasach i starał się zebrać jak najwięcej informacji, opowiadań mówiących o martyrologii i męczeństwie unitów na Podlasiu. Wśród wielu obrazów męczeństwa odnajdujemy te, które mówią o męczeństwie naszych przodków żyjących w  Szpakach.

Kiedy w 1874r cerkiew unicka w Kornicy została zamieniona na prawosławną unici ze Szpaków nie mieli swej świątyni; nie mogli korzystać z kościoła katolickiego w Górkach, chociaż próbowali przy pomocy swych sąsiadów potajemnie dostać się przez mur do świątyni, bowiem przy wejściu stał strażnik i zabraniał unitom wejścia do kościoła. Maria Tymicka pisze, że Stanisław Tymicki – jej ojciec – jako kilkunastoletni chłopak musiał potajemnie chodzić do kościoła w Górkach od strony zakrystii.. Unici nie mogli wejść do kościoła na mszę i przyjmować Komunii i chrzcić dzieci.

Musieli modlić się potajemnie w domu, chrzcić dzieci „ z wody”. Niekiedy udawało się ochrzcić dzieci potajemnie wśród nocy w krzakach lub w lesie przez księży katolickich. Podobnie było ze ślubami. Były znane wówczas  tzw. „śluby krakowskie”, początkowo bowiem unici wjeżdżali na teren Galicji  i tam zawierali śluby. Metrykę sporządzał i prowadził rejestr  w kościele św. Piotra w Krakowie ks. Serwatowski (Księga ta istnieje  do dzisiaj). Z opowiadań dzisiejszych mieszkańców Szpaków wynika, że ich dziadowie brali takie potajemne śluby w okolicznych lasach: Kornicy, Szpaków, Falatycz, Bukowic („drzewo miłości”). Jednak takie śluby zwykle nie miały metryki w obawie represji rządu carskiego. Taki ślub brała m.in. babcia p. Jadwigi Kruk – Jadwiga Rumowska. Nie wolno też było unitom zmarłych grzebać na cmentarzach katolickich. Wszelki opór w wypełnianiu woli cara był surowo karany. Unici jednak bronili się jak mogli. Nie chcieli przyjąć prawosławia.

Od roku 1874 rozpoczęły się w Szpakach „krwawe chłosty”, którymi żandarmi i naczelnicy chcieli zmusić do uległości. Rozpoczęło się to już  19 grudnia 1874 roku w Kornicy, kiedy weszły tam trzy roty piechoty z kozakami. Nazajutrz sztabskapitan Klimuszko rozkazał spędzić unitów z wiosek: Kornica i Szpaki i  zapytał ich, czy przyjmą prawosławie. Gdy otrzymał odpowiedz odmowną kazał obdzielić wszystkich po 25 nahajów i wypędził do „zgartania” śniegu z drogi na pole. Mężczyźni i kobiety na mrozie z odkrytymi głowami musieli pracować gołymi rękoma. Ich włosy przymarzały a śnieg trzeba było przerzucić ponownie na drogę i udeptać.

W Wigilię Bożego Narodzenia 1874r naczelnik Klimuszko zwołał unickich mieszkańców Szpaków,  otoczył ich kozakami i strażnikami i trzymał całą noc na mrozie z odkrytymi głowami, twarzami pod wiatr ustawionych rzędami na otwartym polu. Gdy Klimuszko odjechał, Kozacy litujący się nad skazańcami pozwolili im nakryć głowy. Nie zgodzili się na to strażnicy. Powstała między nimi kłótnia. Skorzystali z tego zmęczeni i zmarznięci unici. Ponakrywali głowy i pokładli się na śniegu. Czuwali w tę noc jak betlejemscy pasterze. Kiedy o północy odezwały się dzwony w kościele w Górkach, poderwali się wszyscy i ze łzami w oczach powitali Bożą Dziecinę kolędą „wśród nocnej ciszy” ( jak pisze o tej nocy ks. Kazimierz Dębski w książce „ Bohaterstwo unitów podlaskich”).

Po całonocnej „pasterce” na mrozie Klimuszko pozwolił mieszkańcom Szpaków odpocząć w domu zaledwie klika godzin. W samo Boże Narodzenie wezwał ich na zbiórkę i oświadczył „ Ponieważ chcę się wam być Polakami i katolikami starsi dostaną po 100 nahajów , a kobiety i dzieci po 50. Będzie to dla was mój prezent świąteczny i hojna kolęda na wasze katolickie święta”. Straszny ten rozkaz wykonywano przez cały dzień. Na drugi dzień ta sama kara. Na trzeci dzień powtórzono  bicie. Trwało to również czwartego dnia. Po 4 dniach tego barbarzyństwa Klimuszko zaczął karać lud licytacją trzody. Zbierano najlepsze woły dla wojska. Każdy z gospodarzy miał sam zabić zwierzę ponieważ nie chciał tego zrobić znowu było batożenie.

Kozacy rozpanoszyli się we wsi, urządzali sobie uczty, rąbali płoty, zagrody na opał. Mężczyznom ze Szpaków kazano wyjeżdżać  furmankami od wsi do wsi za wojskiem. Kozacy bili kobiety i dzieci niemal codziennie. 21 stycznia 1875 roku – Klimuszko popędził wszystkich mieszkańców wsi Szpaki do kancelarii Kornickiej i tu odbyło się odnowienie ran, które jeszcze nie były zagojone. Bito wszystkich okrutnie, zemdlonych rzucano w śnieg, polewano wodą i znowu bito. Tak trwało ciągle i codziennie do 27 stycznia. A lud z odbitym ciałami, ranny, cudem trwał przy życiu i na pytanie, czy przyjmie prawosławie odpowiadał, że nie.

27 stycznia do kornickiej parafii naczelnik straży ziemskiej powiatu siedleckiego sztabskapitan Gołowińskij miał wyręczyć Klimuszkę
w „ szczepieniu prawosławia ”. Rozpoczęły się ponowne bicia zarówno w Kornicy jak i we Szpakach. Mieszkańców Kornicy bito codziennie nahajami po 50, 100, 200 razów. Gołowińskij w środku wsi Szpaki pod oknami rodziny Szpurów rozpoczął katowanie unitów. Bito Józefa Wereszko, Jana Tymickiego i Jana Piotrowskiego. Jana Piotrowskiego tak zbito, że syn Józef prawie na rękach zaniósł ojca do domu. Innego Jana Piotrowskiego – ówczesnego sołtysa - zbito do utraty przytomności i rzucono pod płot po drugiej stronie ulicy pod dom Wareckich.  Na drugi dzień chociaż zmaltretowany nie zgodził się zmienić swojej katolickiej religii. Znowu zbito go i skatowano tak, że przez siedem lat leżał w łóżku na jednym boku, gdyż nie mógł się obrócić. Zdrowia nie odzyskał do końca życia.

Unitów ze Szpaków wzywano do kornickiej kancelarii, tam bito ich, jeśli odpowiadali, że nie przyjmą prawosławia. Bito tak okrutnie, że Jan Tymicki z Kornicy skonał pod nahajami kozaków. Nie oszczędzano kobiet. Katarzyna Piałucha, mieszkanka Szpaków, okrutnie pobita w Kornicy, zmarła w drodze powrotnej do domu. Była młodą kobietą. Bita była też m.in. Barbara Chraszcz. Żonę Stefana Piotrowskiego zbito okrutnie za to, że nie chciała ochrzcić swego syna w cerkwii prawosławnej. W miejscach gdzie szczególnie katowano unitów postawiono drewniane krzyże, niektóre z nich stoją w naszej wsi do dzisiaj.

Ponowna gehenna unitów szpakowskich rozpoczęta w wigilię Bożego Narodzenia 1874r trwała 10 tygodni. Codziennie (jak pisze ks. Pruszkowski ) wyczytywano z listy każdego gospodarza, przyprowadzono, a raczej przynoszono go do Gołowińskiego i ten tyran zapytywał jęczącą ofiarę, czy przyjmuje prawosławie. Po przeczącej odpowiedzi następowało nowe obatożenie po plecach, po brzuchu lub piersiach . Bito również dzieci od lat 10 na oczach rodziców, chcąc zmusić ich do ustępstwa. Ale oni byli twardzi. Zdecydowani na śmierć. Niekiedy oprawca wołał „ W smiert ubiju was wsiech Polaki ” – odpowiadali:  „ Sam pan widzisz – że ci łatwiej jest nas zabić, niż nam przyjąć prawosławie”.

Szczególnie prześladowano zamożniejszych gospodarzy, cieszących się uznaniem we wsi, tych którzy mieli synów. Jeżeli ono przyjęliby prawosławie za ich przykładem poszliby inni. Stąd  szczególnie prześladowano: sołtysa - ojca 3 córek - Jana Piotrowskiego, Jana Wereszko, który miał 3 synów i 2 córki, Stefana Piotrowskiego – ojca 3 synów. We wsi stacjonował oddział Kozaków, unici musieli ich karmić. Kozacy wyjadali i  wyrzynali cały inwentarz. Niszczyli dorobek całego życia unitów. Kiedy chłosta nie pomogła i nie zdołał Gołowińskij złamać oporu mieszkańców Szpaków w latach 1873-75 rząd rozpoczął wywożenie ojców rodzin na południe Rosji do ziemi  chersońskiej

Trudno dzisiaj ustalić liczbę i nazwiska zesłańców za wiarę. Prawdopodobnie było ich więcej. Maria Tymicka spośród unitów szpakowskich podaje nazwiska: Józefa Wereszki, Jana Piotrowskiego. Stefana Piotrowskiego, Jana Tymickiego, Jana Filipiuka z Ogrodnik ( dziadka A. Jakubowskiej obecnie żyjącej w Szpakach). Z parafii w Kornicy do ziemi (wg. Ks. Pruszkowskiego) zostało wysłanych 12 ojców rodzin, którzy tak jak Piotrowscy, Wereszko czy Tymicki pozostawili żony i dzieci. W 1888 roku nastąpiło ostateczne rozprawienie się rządu rosyjskiego z opornymi unitami. Latem podczas żniw skonfiskowano gospodarstwa, ziemię, zabudowania z inwentarzem martwym i żywym, aby nikt nie mógł sprzedać czy darować.

Losy rodzin szpakowskich unitów w Rosji opisuje Maria Tymicka, zwracając uwagę na to, jak wielką nędzą musieli przecierpieć ci nasi przodkowie. Odosobnieni, wśród Rosjan musieli, jeśli sił im starczało, ciężko pracować. Wszędzie dało się poznać  ich jako pracowitych ludzi. Młodzi zesłańcy szukali sobie żon i mężów wśród Polaków. Udało im się w końcu dorobić się swoich domów a nawet niewielkich majątków. Powoli starali się po latach przenieść do Orenburga, gdzie mogli żyć bliżej siebie, chodzić do kościołów i to było ich największe szczęście.

W czasie rewolucji w latach 1918-20 sytuacja zesłańców zaczyna  pogarszać się. Zaczął się jak pisze Tymicka głód, choroby, nędza. Zesłańcy postanowili wyjechać do Polski ( 1921-22 rok). Starali się w Polsce odzyskać swoje utracone majątki. Niestety nie było gdzie powrócić. Ich majątki i gospodarstwa zostały sprzedane. Nikt z rodzin wywiezionych ze Szpaków nie odzyskał swego gospodarstwa, ponieważ rząd carski najpierw sprzedawał, bądź darował gospodarstwa skonfiskowane swoim strażnikom bądź żardarmom. I tak gospodarstwo Tymickich przeszło w ręce strażnika Petruczuka, który z kolei odsprzedał je swemu bratu z pobliskiej miejscowości Meszki. Gospodarstwo Józefa Wereszko, który zmarł na zesłaniu otrzymał Jan Nowicki, który przybył z daleka do Szpaków. Gospodarstwo Jana Piotrowskiego objął strażnik Maksymow.

Trudno po latach dokładnie przytoczyć losy zesłańców. Część z nich powróciła do kraju, próbowali znaleźć swoje miejsce w wolnej Polsce. Nie łatwo było poradzić sobie w okresie międzywojennym a szczególnie w latach okupacji. Po latach ich potomkowie pomogli mieszkańcom Szpaków w pobudowaniu Kościoła. Tak było z wnuczką zesłańca – Stefana Piotrowskiego, który powrócił do kraju w 1905 roku – zabrał swą żonę z dziećmi i osiedlił się w Siedlcach – Florentyną Piotrowską . Dzięki jej staraniom i zachęcie mieszkańcy Szpaków zbudowali swą świątynię Trudno jest dzisiaj odnaleźć więcej informacji  na temat innych męczenników za wiarę z naszej wsi. Najstarsi mieszkańcy przekazują w swoich opowiadaniach, że z pewnością o wielu więcej rodzinach szpakowskich unitów można powiedzieć, że byli bici; umierali z ran, utracili zdrowie i majątki. Mimo tych cierpień zachowali wiarę i nie przyjęli prawosławia.

Po latach dwoje żyjących unitów już w wolnej Polsce w 1927 otrzymało papieskie odznaczenia nadane przez papieża Leona XIII. Byli to Leon Kalinowski  pradziad Kuczewskich i Barbara Chraszcz. Wręczono im te odznaczenia podczas uroczystego powrotu obrazu M.B. Kodeńskiej w 1927r. Dzisiaj odznaczenia te : złote krzyże zasługi wiszą jako dowody nieugiętej postawy obrońców w głównym ołtarzu naszej świątyni „ u stóp Matki Bożej”- której pomocy nieustającej wzywali unici prosząc o łaskę wytrwania. Po uzyskaniu wolności w 1918r unici stali się katolikami i już cała wioska należała do parafii Górki w diecezji siedleckiej.

Korzystanie z niniejszej witryny oznacza zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Zmiany warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do plików cookies można dokonać w każdym czasie. Polityka Prywatności    Informacje o cookies

ROZUMIEM